作詞 : Jarek Mroczek
作曲 : Jarek Mroczek
[Zwrotka 1]
Miejcie nadziej?! Nie t? kruch?, nie t? marn?
Co tylko rdzeń spróchnia?y w w?t?y kwiat ubiera
Lecz?t??niez?omn?, która tkwi?jak ziarno
Przysz?ych po?wi?ceń w duszy bohatera
Miejcie?odwag?! Nie t? jednodniow?
Co w rozpaczliwym przedsi?wzi?ciu nagle pryska
Lecz t?, co wiecznie z podniesion? g?ow?
Nie da si? zepchn?? ze swego stanowiska
Miejcie odwag?! Nie t? tchn?c? sza?em
Która na o?lep leci bez or??a
Lecz t?, co sama niezdobytym wa?em
Przeciwne losy sta?o?ci? zwyci??a
Przestańmy w?asn? pie?ci? si? bole?ci?
Przestańmy ci?g?ym lamentem si? poi?
Kocha? si? skargach jest rzecz? niewie?ci?
M??om przysta?o w milczeniu si? zbroi?
Nie przestańmy czci? ?wi?to?ci swoje
I przechowywa? idea?ów tych czysto??
Do nas nale?y da? im moc i zbroj?
By z kraju marzeń przesz?y w rzeczywisto?ci
[Refren]
?le si? dzieje u nas, rozchodzi po domach wojna cicha
J?zyki nam pl?cze, ziemia ojców staje ja?owa
Pewnej burzliwej nocy odwiedzi? mnie duch Asnyka
I poprosi? - daj im moje s?owa
?le si? dzieje u nas, rozchodzi po domach wojna cicha
J?zyki nam pl?cze, ziemia ojców staje ja?owa
Pewnej burzliwej nocy odwiedzi? mnie duch Asnyka
I poprosi? - daj im moje s?owa
[Zwrotka 2]
Ludzko?ci, ty Atreusza rodzie w?ród ci?g?ych walk idziesz naprzód niespokojna
I w?asn? pier? ranisz w tym pochodzie g?ucha na ?zy, nienawi?ci? zbrojna
Przebyty ból p?acisz now? m?k? chc?c zemsty, m?cisz, lecz na sobie
Bo ka?dy cios tw? zadany r?k? spycha ci? w dó?, we krwi i ?a?obie
Sama jest katem i sama ofiar? i padasz w proch, kiedy kroczy? chcesz zwyci?sko
Tryumf twój jest dla ciebie kar? i zwyci?stw sza? jest dla ciebie kl?sk?
Lecz mimo kl?tw, bólu i zw?tpienia przeczuwasz cel, ku któremu d??ysz z wolna
On czo?o twe zawsze promienia cho? uj?? go jeszcze nie jeste? zdolna
[Refren]
?le si? dzieje u nas, rozchodzi po domach wojna cicha
J?zyki nam pl?cze, ziemia ojców staje ja?owa
Pewnej burzliwej nocy odwiedzi? mnie duch Asnyka
I poprosi? - daj im moje s?owa
?le si? dzieje u nas, rozchodzi po domach wojna cicha
J?zyki nam pl?cze, ziemia ojców staje ja?owa
Pewnej burzliwej nocy odwiedzi? mnie duch Asnyka
I poprosi? - daj im moje s?owa
[Zwrotka 3]
Brat bratu staje wrogiem, siostra siostrze w oczy ?ypie
Ziemia pustoszeje, p?acz od?ogiem, bosman be?kocze w krypie
Nie ma komu ufa?, typie, bez gradobi? czu? dok?d to zmierza
Trzeba dobi?, zbruka? jak rannego zwierza
A wzorem staje b?azen, bohaterem w oczach ?lepych
Za zas?u?ony ?o?nierz smuci w domu ojców garbi
I serce karmi szmerem raz za razem patrz?c na ten przepych
W ?ó?ci, bo dostrzega wrogów w swojej armii
Wi?c wol? pe?en pogardy i wstr?tu odwróci? moje ob??kane oczy
Od tego l?du pró?nego lamentu od tej przysz?o?ci, któr? robak toczy
W tej bezbrze?nej pustyni dla ducha nie ma gdzie widzeń swoich uciele?ni?
Wi?c chocia? serce jak wulkan wybucha samotne musi wieczno?? gniewu prze?ni?